~~~~~~~~~~~~~~~~
- Jesteś tu już czwarty dzień, a ja dalej nie wiem co u ciebie.- stwierdził Harry, kiedy spacerowaliśmy alejkami Hyde Parku z kubkami kawy ze Starbucks'a.
- A co chciałbyś wiedzieć?
- No nie wiem. Wszystko.
- Cóż moje życie nie jest tak ciekawe jak twoje braciszku.- zaśmiałam się.- Studia. Nauka, egzaminy. No, a teraz wolne.
- Tyle to ja wiem. Chodzi mi bardziej o życie towarzyskie, itp.- wiem, że w tym momencie właśnie wywrócił oczami.
- Jeśli pytasz czy mam chłopaka, to nie i na razie nie zamierzam.
- Czyli ty i Martin to już koniec?
- Tak, od dwóch miesięcy.
- O mój Boże! Jestem taki zacofany. Co się stało?
- Chorobliwa zazdrość. Nie mogłam już z nim wytrzymać.
- Przykro mi.
- A mi nie.
- Co?- popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- Każdy błąd czyni nas silniejszymi.
- No tak moja siostra i jej filozofowanie.
- A nie mam racji?
- No trochę masz.- powiedział niechętnie.
- Ja zawsze mam rację Hazz.- lekko go pchnęłam ramieniem.- A co z tobą? Masz kogoś na oku?
- Nie. No wiesz, byłem na paru randkach, ale z żadną nie zaiskrzyło.
- Nie łam się bracie. Jesteś młody, masz jeszcze czas na miłość. Może po prostu zbytnio kombinujesz, twoja wymarzona księżniczka sama do ciebie w końcu przyjdzie, a może już ją znalazłeś, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Wyluzuj.
- Chyba masz rację.- chciałam mu coś odpowiedzieć, ale jego palec mnie zatrzymał przed otworzeniem ust.- Tak, tak wiem. Ty zawsze masz rację.- przedrzeźniał mnie.
- Ja wcale tak nie brzmię. I chodźmy już do domu, bo zrobiło się trochę zimno.
- Tak, chodźmy. Eleanor robi dzisiaj swoją popisową zapiekankę, a Pezz robi najlepsze sałatki na świecie.
- Przez ciebie zrobiłam się głodna.
- Nie jęcz. Jakieś pół godziny temu jadłaś muffina.
- Co z tego? Jestem głodna.
- O Boże! Coraz bardziej przypominasz mi Niall'a. Uwielbiasz jeść, a w dodatku teraz masz fryzurę podobną do niego, farbowany blond z brązowymi odrostami.-zaśmiał się.
- I zamierzam nauczyć się grać na gitarze.
- Od kiedy?-zdziwił się.
- Zabieram się za to od roku, ale jakoś tak... Nie wiem, nie mam czasu, gitary i nauczyciela.
- Nie wiedziałem, ze cię ciągnie do muzyki.
- Tak jakoś wyszło.- wzruszyłam ramionami..- A!- pacnęłam się w czoło z otwartej ręki. Ja chyba mam sklerozę.
- Co? Stało się coś?- Aww. Wystraszył się.
- Nie. Znaczy tak. Mam do ciebie prośbę.
- Przestań robić taką głupią minę i mów czego chcesz.
- Bo... Megan ma urodziny w lipcu, a tak się składa, że wy w tym czasie będziecie we Francji, a to jest jej marzenie i może mogłaby przyjechać na parę dni.
- Nie.
- Ale Hazz. Proszę.
- Nie. My się nie lubimy.
- Wiem to, ale to jej marzenie, a ona ma urodziny. Doskonale wiesz jaka jest dla mnie ważna, znamy się od dziecka. To moja najlepsza przyjaciółka. Błagam cię, to tylko parę dni.
Jego wzrok choć z początku surowy, zaczął powoli łagodnieć, pod wpływem mojego uroku. Już to wygrałam.
- Ugh.. No dobra.
- Yey! Kocham cię braciszku.- zarzuciłam ręce za jego szyję, mocno się do niego przytulając. Wiedziałam.
- A co chciałbyś wiedzieć?
- No nie wiem. Wszystko.
- Cóż moje życie nie jest tak ciekawe jak twoje braciszku.- zaśmiałam się.- Studia. Nauka, egzaminy. No, a teraz wolne.
- Tyle to ja wiem. Chodzi mi bardziej o życie towarzyskie, itp.- wiem, że w tym momencie właśnie wywrócił oczami.
- Jeśli pytasz czy mam chłopaka, to nie i na razie nie zamierzam.
- Czyli ty i Martin to już koniec?
- Tak, od dwóch miesięcy.
- O mój Boże! Jestem taki zacofany. Co się stało?
- Chorobliwa zazdrość. Nie mogłam już z nim wytrzymać.
- Przykro mi.
- A mi nie.
- Co?- popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- Każdy błąd czyni nas silniejszymi.
- No tak moja siostra i jej filozofowanie.
- A nie mam racji?
- No trochę masz.- powiedział niechętnie.
- Ja zawsze mam rację Hazz.- lekko go pchnęłam ramieniem.- A co z tobą? Masz kogoś na oku?
- Nie. No wiesz, byłem na paru randkach, ale z żadną nie zaiskrzyło.
- Nie łam się bracie. Jesteś młody, masz jeszcze czas na miłość. Może po prostu zbytnio kombinujesz, twoja wymarzona księżniczka sama do ciebie w końcu przyjdzie, a może już ją znalazłeś, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Wyluzuj.
- Chyba masz rację.- chciałam mu coś odpowiedzieć, ale jego palec mnie zatrzymał przed otworzeniem ust.- Tak, tak wiem. Ty zawsze masz rację.- przedrzeźniał mnie.
- Ja wcale tak nie brzmię. I chodźmy już do domu, bo zrobiło się trochę zimno.
- Tak, chodźmy. Eleanor robi dzisiaj swoją popisową zapiekankę, a Pezz robi najlepsze sałatki na świecie.
- Przez ciebie zrobiłam się głodna.
- Nie jęcz. Jakieś pół godziny temu jadłaś muffina.
- Co z tego? Jestem głodna.
- O Boże! Coraz bardziej przypominasz mi Niall'a. Uwielbiasz jeść, a w dodatku teraz masz fryzurę podobną do niego, farbowany blond z brązowymi odrostami.-zaśmiał się.
- I zamierzam nauczyć się grać na gitarze.
- Od kiedy?-zdziwił się.
- Zabieram się za to od roku, ale jakoś tak... Nie wiem, nie mam czasu, gitary i nauczyciela.
- Nie wiedziałem, ze cię ciągnie do muzyki.
- Tak jakoś wyszło.- wzruszyłam ramionami..- A!- pacnęłam się w czoło z otwartej ręki. Ja chyba mam sklerozę.
- Co? Stało się coś?- Aww. Wystraszył się.
- Nie. Znaczy tak. Mam do ciebie prośbę.
- Przestań robić taką głupią minę i mów czego chcesz.
- Bo... Megan ma urodziny w lipcu, a tak się składa, że wy w tym czasie będziecie we Francji, a to jest jej marzenie i może mogłaby przyjechać na parę dni.
- Nie.
- Ale Hazz. Proszę.
- Nie. My się nie lubimy.
- Wiem to, ale to jej marzenie, a ona ma urodziny. Doskonale wiesz jaka jest dla mnie ważna, znamy się od dziecka. To moja najlepsza przyjaciółka. Błagam cię, to tylko parę dni.
Jego wzrok choć z początku surowy, zaczął powoli łagodnieć, pod wpływem mojego uroku. Już to wygrałam.
- Ugh.. No dobra.
- Yey! Kocham cię braciszku.- zarzuciłam ręce za jego szyję, mocno się do niego przytulając. Wiedziałam.
~~~~~~~~~~~~~~~
Boże! Druga nad ranem a ja dalej nie śpię. Jestem mega śpiochem, kiedy nie śpię, to jest to dziwne, a tej nocy, nie mogę nawet zamknąć powiek. To nie tak, że mi jest za ciepło czy za zimno. Po prostu nie mogę spać, tak sama z siebie.
- Muszę się napić.- podniosłam się z łóżka, po omacku doszłam do drzwi i wyszłam na podświetlony korytarz. W całym domu panowała zupełna cisza, wiadomo wszyscy śpią. Tylko nie ja. Doczłapałam do kuchni, halogeny umieszczone na szafkach, rzucały mi wystarczająco dużo światła, żebym mogła odnaleźć lodówkę i wyjąć z niej butelkę chłodnej wody. Może jestem chora? Przyłożyłam grzbiet lewej dłoni do czoła.- Nie. Co się do diabła ze mną dzieje? Nie mogę spać i na dodatek gadam sama do siebie.
W pewnym momencie do moich uszu dobiegł dźwięk wkładania klucza do drzwi, a bynajmniej próba zrobienia tego. Chłopcy i dziewczyny śpią na górze, a w dodatku jest prawie w pół do trzeciej rano. Kto to?! Nie wiele myśląc, chwyciłam w swoje dłonie pierwszą lepszą patelnię z suszarki i przemieszczając się po cichu na palcach, stanęłam w przejściu między kuchnią, a korytarzem prowadzącym do wyjścia. No to czekamy. Ten ktoś, który próbował dostać się do domu, w końcu dopiął swego. Ścisnęłam mocniej rączkę od patelni. Drzwi się zamknęły. Kątem oka obserwowałam, jak zakapturzona postać powoli się do mnie zbliża. W momencie, kiedy była już obok mnie, zaczęłam głośno krzyczeć i uderzyłam z całej siły patelnią w głowę włamywacza. Mężczyzna upadł na podłogę, prawdopodobnie tracąc przytomność. Po chwili usłyszałam jak kilka par stóp zlatuje po schodach, po czym w korytarzu zapaliło się światło, a ja mogłam zobaczyć twarz włamywacza. Patelnia z hukiem uderzyła o posadzkę, wypadając z moich rąk. Co ja najlepszego narobiłam?!
- Co się stało?!- krzyknął Liam. Podniosłam swój wzrok na schody, na których teraz stali chłopcy razem ze swoimi dziewczynami.
- Ja...Bo...On...I ja...- jąkałam się.
- Przenieście go do salonu.- zarządziła El, przerywając moje męki. Chłopcy posłusznie wykonali jej polecenie, a ja razem z dziewczynami ruszyłam za nimi. Cała roztrzęsiona, usiadłam na fotelu, naprzeciwko kanapy, na której teraz leżał nieprzytomny chłopak. Nie reagowałam na otoczenie. Po prostu w ciszy przyglądałam się jego twarzy. Niewinne, ale wyraźne rysy twarzy, pudrowa karnacja, wąskie, kremowo-różowe usta, niezbyt duży nos, ciemne brwi, a do tego długie blond kosmyki opadające na czoło. Uderzyłam patelnią Niall'a Horan'a we własnej osobie. W momencie do moich oczu napłynęły łzy, a ja wybuchnęłam głośnym płaczem. Harry szybko do mnie podszedł i objął ramieniem, próbując mnie uspokoić. Moje łzy okazały się zbawienne, bo blondyn zaczął powoli otwierać oczy i podnosić się.
- Ała!- opadł z powrotem na poduszki- Moja głowa. Co się stało?
- Też byśmy to chcieli wiedzieć stary.- stwierdził Zayn, patrząc na mnie mnie pytającym wzrokiem.
- Coś ty zrobiła Gem?- zapytał Harry, a ja ponownie wybuchnęłam płaczem.
- Bo.. ja...tak...
- Hej. Spokojnie.- Niall podniósł się z sofy i powoli do mnie podszedł, kucnął przede mną i starł moje łzy swoimi kciukami.- Nie płacz już. Nie mam bladego pojęcia dlaczego walnęłaś mnie patelnią, ale na pewno miałaś jakiś powód. Nic mi się nie stało, jestem cały. Nic się nie stało. A teraz wybaczcie.-wyprostował się.- Jestem zmęczony, trochę obolały i chce mi się spać. Pogadamy jutro. Dobranoc.
- Ty też powinnaś iść spać Gem. Jak my wszyscy.
Harry odprowadził mnie do mojego pokoju i położył do łóżka, ale ja dalej nie mogłam spać. Jestem idiotką i mistrzynią robienia dobrego pierwszego wrażenia.
- Muszę się napić.- podniosłam się z łóżka, po omacku doszłam do drzwi i wyszłam na podświetlony korytarz. W całym domu panowała zupełna cisza, wiadomo wszyscy śpią. Tylko nie ja. Doczłapałam do kuchni, halogeny umieszczone na szafkach, rzucały mi wystarczająco dużo światła, żebym mogła odnaleźć lodówkę i wyjąć z niej butelkę chłodnej wody. Może jestem chora? Przyłożyłam grzbiet lewej dłoni do czoła.- Nie. Co się do diabła ze mną dzieje? Nie mogę spać i na dodatek gadam sama do siebie.
W pewnym momencie do moich uszu dobiegł dźwięk wkładania klucza do drzwi, a bynajmniej próba zrobienia tego. Chłopcy i dziewczyny śpią na górze, a w dodatku jest prawie w pół do trzeciej rano. Kto to?! Nie wiele myśląc, chwyciłam w swoje dłonie pierwszą lepszą patelnię z suszarki i przemieszczając się po cichu na palcach, stanęłam w przejściu między kuchnią, a korytarzem prowadzącym do wyjścia. No to czekamy. Ten ktoś, który próbował dostać się do domu, w końcu dopiął swego. Ścisnęłam mocniej rączkę od patelni. Drzwi się zamknęły. Kątem oka obserwowałam, jak zakapturzona postać powoli się do mnie zbliża. W momencie, kiedy była już obok mnie, zaczęłam głośno krzyczeć i uderzyłam z całej siły patelnią w głowę włamywacza. Mężczyzna upadł na podłogę, prawdopodobnie tracąc przytomność. Po chwili usłyszałam jak kilka par stóp zlatuje po schodach, po czym w korytarzu zapaliło się światło, a ja mogłam zobaczyć twarz włamywacza. Patelnia z hukiem uderzyła o posadzkę, wypadając z moich rąk. Co ja najlepszego narobiłam?!
- Co się stało?!- krzyknął Liam. Podniosłam swój wzrok na schody, na których teraz stali chłopcy razem ze swoimi dziewczynami.
- Ja...Bo...On...I ja...- jąkałam się.
- Przenieście go do salonu.- zarządziła El, przerywając moje męki. Chłopcy posłusznie wykonali jej polecenie, a ja razem z dziewczynami ruszyłam za nimi. Cała roztrzęsiona, usiadłam na fotelu, naprzeciwko kanapy, na której teraz leżał nieprzytomny chłopak. Nie reagowałam na otoczenie. Po prostu w ciszy przyglądałam się jego twarzy. Niewinne, ale wyraźne rysy twarzy, pudrowa karnacja, wąskie, kremowo-różowe usta, niezbyt duży nos, ciemne brwi, a do tego długie blond kosmyki opadające na czoło. Uderzyłam patelnią Niall'a Horan'a we własnej osobie. W momencie do moich oczu napłynęły łzy, a ja wybuchnęłam głośnym płaczem. Harry szybko do mnie podszedł i objął ramieniem, próbując mnie uspokoić. Moje łzy okazały się zbawienne, bo blondyn zaczął powoli otwierać oczy i podnosić się.
- Ała!- opadł z powrotem na poduszki- Moja głowa. Co się stało?
- Też byśmy to chcieli wiedzieć stary.- stwierdził Zayn, patrząc na mnie mnie pytającym wzrokiem.
- Coś ty zrobiła Gem?- zapytał Harry, a ja ponownie wybuchnęłam płaczem.
- Bo.. ja...tak...
- Hej. Spokojnie.- Niall podniósł się z sofy i powoli do mnie podszedł, kucnął przede mną i starł moje łzy swoimi kciukami.- Nie płacz już. Nie mam bladego pojęcia dlaczego walnęłaś mnie patelnią, ale na pewno miałaś jakiś powód. Nic mi się nie stało, jestem cały. Nic się nie stało. A teraz wybaczcie.-wyprostował się.- Jestem zmęczony, trochę obolały i chce mi się spać. Pogadamy jutro. Dobranoc.
- Ty też powinnaś iść spać Gem. Jak my wszyscy.
Harry odprowadził mnie do mojego pokoju i położył do łóżka, ale ja dalej nie mogłam spać. Jestem idiotką i mistrzynią robienia dobrego pierwszego wrażenia.
~~~~~~~~~~~~~~~~
- Gemma. Gem. Siostra!
- Co?- podniosłam głowę we stołu.
- Jak długo spałaś siedząc na krześle z głową na blacie?- zapytał Louis.
- A którą mamy godzinę?
- 8.
- Półtorej godziny.
- A ile w sumie przespałaś tej nocy?- dopytywała się Sophie, stawiając przede mną kubek parującej kawy.
- Dzięki. Półtorej godziny.
- Cóż... Nic dziwnego, ze wyglądasz jak upiór.
- Dzięki braciszku, ty to umiesz podnieść człowieka na duchu.
- To co, powiesz nam co się wczoraj stało?
- Chyba by pasowało Pezz.-zaśmiałam się, poprawiając się na krześle.- No więc nie mogłam wczoraj zasnąć, więc zeszłam do kuchni, żeby się czegoś napić. W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś próbuje się dostać do domu. Wystraszyłam się, bo wy byliście na górze, Niall miał wrócić pod koniec tygodnia, a nie mógł być to nikt inny zwłaszcza, że było koło w pół do trzeciej. No to chwyciłam pierwszą lepszą rzecz, czyli patelnię. Poczekałam i jak się do mnie zbliżył, to z zaskoczenia walnęłam go patelnią. I później tak mnie gryzło sumienie, że nie mogłam spać, więc zeszłam na dół i tu zasnęłam.
- Jak mówiłaś, że jak go spotkasz, to zabijesz, to myślałem, że żartujesz.- zaśmiał się Louis.
- Ja też tak myślałam.- podniosłam się ze swojego miejsca i oparłam się o blat kuchenny.- Nawet nie macie pojęcia jak winna się czuję. Przecież mogłam mu zrobić krzywdę, powinniśmy go zabrać do szpitala, mógł mieć jakiś wstrząs mózgu albo coś. Boże, jaką ja jestem idiotką.
- Nie przesadzaj.- momentalnie odwróciłam głowę w stronę Niall'a, który stał w progu.
- Tak cię przepraszam. Naprawdę nie chciałam zrobić ci krzywdy.
- I nie zrobiłaś. Wiem, ze nie zrobiłaś tego specjalnie, wystraszyłaś się, rozumiem to. Mogłem was uprzedzić, że wracam wcześniej, ale nie wiedziałem, że tu jesteś i chyba bym nie pomyślał, że o tej godzinie ktoś jeszcze będzie siedział i w dodatku zaatakuje mnie patelnią.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Cóż, nie tak wyobrażałem sobie nasze pierwsze spotkanie, ale mówi się trudno.
- No tak. Pierwsze wrażenie- biję cię patelnią, drugie- wyglądam jak upiór.
- Nie wyglądasz aż tak źle.
- Sorry blondasku, jesteś bardzo miły, ale przespałam dzisiaj zaledwie półtorej godziny i to w dodatku na siedząco z głową na stole, wiem jak wyglądam.- zaśmiałam się.- A teraz na poważnie. Jestem Gemma.- wyciągnęłam rękę przed siebie.
- Niall i wbrew pozorom, miło mi cię poznać.- uścisnął moją dłoń.
- Czyli pierwsze lody przełamane.- odezwała się El.
- To były drugie kochanie. Pierwsze przełamała patelnia.- zaśmiał się Lou.
- Harry.- zwróciłam się do brata.
- Hym?
- Zawieź Niall'a do szpital na prześwietlenie.
- Nic mi nie jest.- zapierał się blondyn.
- Być może, ale ja muszę mieć pewność, bo inaczej nie będę mogła spać po nocach. Harry?
- Tak jest siostrzyczko, ale daj mi najpierw zjeść śniadanie.
- Ok. A co proponujesz?
- O nie! Nie zrobię ci śniadania.
- Proszę.- Nie każ mi wyciągać mojej tajnej broni.
- Nie.- Sam tego chciałeś.
- Proszę.- zrobiłam minę zbitego psa.
- Nie, nie patrz tak na mnie.
- A zrobisz naleśniki?
- Ugh... Jesteś nieznośna.- Wygrałam.
- Też cię kocham braciszku.- Harry pokręcił głową, ale wziął się za robienie śniadania.
- Ej ludzie! Hazza jednak wie jak się czujemy.- zaśmiał się Liam.
- Tak, ale ja musiałem z tym dorastać.
- A ty co? Nie jesteś lepszy.
- Chcesz te naleśniki?- pokiwałam głową- Więc siedź cicho.- spuściłam głowę.
- Oni są tacy podobni, że to aż straszne.
- Nie prawda.- oburzyliśmy się równocześnie, co spowodowało śmiech u reszty.
Jeszcze nie wygrałeś braciszku. Ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa.
- Co?- podniosłam głowę we stołu.
- Jak długo spałaś siedząc na krześle z głową na blacie?- zapytał Louis.
- A którą mamy godzinę?
- 8.
- Półtorej godziny.
- A ile w sumie przespałaś tej nocy?- dopytywała się Sophie, stawiając przede mną kubek parującej kawy.
- Dzięki. Półtorej godziny.
- Cóż... Nic dziwnego, ze wyglądasz jak upiór.
- Dzięki braciszku, ty to umiesz podnieść człowieka na duchu.
- To co, powiesz nam co się wczoraj stało?
- Chyba by pasowało Pezz.-zaśmiałam się, poprawiając się na krześle.- No więc nie mogłam wczoraj zasnąć, więc zeszłam do kuchni, żeby się czegoś napić. W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś próbuje się dostać do domu. Wystraszyłam się, bo wy byliście na górze, Niall miał wrócić pod koniec tygodnia, a nie mógł być to nikt inny zwłaszcza, że było koło w pół do trzeciej. No to chwyciłam pierwszą lepszą rzecz, czyli patelnię. Poczekałam i jak się do mnie zbliżył, to z zaskoczenia walnęłam go patelnią. I później tak mnie gryzło sumienie, że nie mogłam spać, więc zeszłam na dół i tu zasnęłam.
- Jak mówiłaś, że jak go spotkasz, to zabijesz, to myślałem, że żartujesz.- zaśmiał się Louis.
- Ja też tak myślałam.- podniosłam się ze swojego miejsca i oparłam się o blat kuchenny.- Nawet nie macie pojęcia jak winna się czuję. Przecież mogłam mu zrobić krzywdę, powinniśmy go zabrać do szpitala, mógł mieć jakiś wstrząs mózgu albo coś. Boże, jaką ja jestem idiotką.
- Nie przesadzaj.- momentalnie odwróciłam głowę w stronę Niall'a, który stał w progu.
- Tak cię przepraszam. Naprawdę nie chciałam zrobić ci krzywdy.
- I nie zrobiłaś. Wiem, ze nie zrobiłaś tego specjalnie, wystraszyłaś się, rozumiem to. Mogłem was uprzedzić, że wracam wcześniej, ale nie wiedziałem, że tu jesteś i chyba bym nie pomyślał, że o tej godzinie ktoś jeszcze będzie siedział i w dodatku zaatakuje mnie patelnią.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Cóż, nie tak wyobrażałem sobie nasze pierwsze spotkanie, ale mówi się trudno.
- No tak. Pierwsze wrażenie- biję cię patelnią, drugie- wyglądam jak upiór.
- Nie wyglądasz aż tak źle.
- Sorry blondasku, jesteś bardzo miły, ale przespałam dzisiaj zaledwie półtorej godziny i to w dodatku na siedząco z głową na stole, wiem jak wyglądam.- zaśmiałam się.- A teraz na poważnie. Jestem Gemma.- wyciągnęłam rękę przed siebie.
- Niall i wbrew pozorom, miło mi cię poznać.- uścisnął moją dłoń.
- Czyli pierwsze lody przełamane.- odezwała się El.
- To były drugie kochanie. Pierwsze przełamała patelnia.- zaśmiał się Lou.
- Harry.- zwróciłam się do brata.
- Hym?
- Zawieź Niall'a do szpital na prześwietlenie.
- Nic mi nie jest.- zapierał się blondyn.
- Być może, ale ja muszę mieć pewność, bo inaczej nie będę mogła spać po nocach. Harry?
- Tak jest siostrzyczko, ale daj mi najpierw zjeść śniadanie.
- Ok. A co proponujesz?
- O nie! Nie zrobię ci śniadania.
- Proszę.- Nie każ mi wyciągać mojej tajnej broni.
- Nie.- Sam tego chciałeś.
- Proszę.- zrobiłam minę zbitego psa.
- Nie, nie patrz tak na mnie.
- A zrobisz naleśniki?
- Ugh... Jesteś nieznośna.- Wygrałam.
- Też cię kocham braciszku.- Harry pokręcił głową, ale wziął się za robienie śniadania.
- Ej ludzie! Hazza jednak wie jak się czujemy.- zaśmiał się Liam.
- Tak, ale ja musiałem z tym dorastać.
- A ty co? Nie jesteś lepszy.
- Chcesz te naleśniki?- pokiwałam głową- Więc siedź cicho.- spuściłam głowę.
- Oni są tacy podobni, że to aż straszne.
- Nie prawda.- oburzyliśmy się równocześnie, co spowodowało śmiech u reszty.
Jeszcze nie wygrałeś braciszku. Ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa.
~~~~~~~~~~~~~~~~