środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 3

~~~~~~~~~~~~~~~~

- Jesteś tu już czwarty dzień, a ja dalej nie wiem co u ciebie.- stwierdził Harry, kiedy spacerowaliśmy alejkami Hyde Parku z kubkami kawy ze Starbucks'a.
- A co chciałbyś wiedzieć?
- No nie wiem. Wszystko.
- Cóż moje życie nie jest tak ciekawe jak twoje braciszku.- zaśmiałam się.- Studia. Nauka, egzaminy. No, a teraz wolne.
- Tyle to ja wiem. Chodzi mi bardziej o życie towarzyskie, itp.- wiem, że w tym momencie właśnie wywrócił oczami.
- Jeśli pytasz czy mam chłopaka, to nie i na razie nie zamierzam.
- Czyli ty i Martin to już koniec?
- Tak, od dwóch miesięcy.
- O mój Boże! Jestem taki zacofany. Co się stało?
- Chorobliwa zazdrość. Nie mogłam już z nim wytrzymać.
- Przykro mi.
- A mi nie.
- Co?- popatrzył na mnie jak na idiotkę.
- Każdy błąd czyni nas silniejszymi.
- No tak moja siostra i jej filozofowanie.
- A nie mam racji?
- No trochę masz.- powiedział niechętnie.
- Ja zawsze mam rację Hazz.- lekko go pchnęłam ramieniem.- A co z tobą? Masz kogoś na oku?
- Nie. No wiesz, byłem na paru randkach, ale z żadną nie zaiskrzyło.
- Nie łam się bracie. Jesteś młody, masz jeszcze czas na miłość. Może po prostu zbytnio kombinujesz, twoja wymarzona księżniczka sama do ciebie w końcu przyjdzie, a może już ją znalazłeś, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Wyluzuj.
- Chyba masz rację.- chciałam mu coś odpowiedzieć, ale jego palec mnie zatrzymał przed otworzeniem ust.- Tak, tak wiem. Ty zawsze masz rację.- przedrzeźniał mnie.
- Ja wcale tak nie brzmię. I chodźmy już do domu, bo zrobiło się trochę zimno.
- Tak, chodźmy. Eleanor robi dzisiaj swoją popisową zapiekankę, a Pezz robi najlepsze sałatki na świecie.
- Przez ciebie zrobiłam się głodna.
- Nie jęcz. Jakieś pół godziny temu jadłaś muffina.
- Co z tego? Jestem głodna.
- O Boże! Coraz bardziej przypominasz mi Niall'a. Uwielbiasz jeść, a w dodatku teraz masz fryzurę podobną do niego, farbowany blond z brązowymi odrostami.-zaśmiał się.
- I zamierzam nauczyć się grać na gitarze.
- Od kiedy?-zdziwił się.
- Zabieram się za to od roku, ale jakoś tak... Nie wiem, nie mam czasu, gitary i nauczyciela.
- Nie wiedziałem, ze cię ciągnie do muzyki.
- Tak jakoś wyszło.- wzruszyłam ramionami..- A!- pacnęłam się w czoło z otwartej ręki. Ja chyba mam sklerozę.
- Co? Stało się coś?- Aww. Wystraszył się.
- Nie. Znaczy tak. Mam do ciebie prośbę.
- Przestań robić taką głupią minę i mów czego chcesz.
- Bo... Megan ma urodziny w lipcu, a tak się składa, że wy w tym czasie będziecie we Francji, a to jest jej marzenie i może mogłaby przyjechać na parę dni.
- Nie.
- Ale Hazz. Proszę.
- Nie. My się nie lubimy.
- Wiem to, ale to jej marzenie, a ona ma urodziny. Doskonale wiesz jaka jest dla mnie ważna, znamy się od dziecka. To moja najlepsza przyjaciółka. Błagam cię, to tylko parę dni.
Jego wzrok choć z początku surowy, zaczął powoli łagodnieć, pod wpływem mojego uroku. Już to wygrałam.
- Ugh.. No dobra.
- Yey! Kocham cię braciszku.- zarzuciłam ręce za jego szyję, mocno się do niego przytulając. Wiedziałam.
~~~~~~~~~~~~~~~
Boże! Druga nad ranem a ja dalej nie śpię. Jestem mega śpiochem, kiedy nie śpię, to jest to dziwne, a tej nocy, nie mogę nawet zamknąć powiek. To nie tak, że mi jest za ciepło czy za zimno. Po prostu nie mogę spać, tak sama z siebie.
- Muszę się napić.- podniosłam się z łóżka, po omacku doszłam do drzwi i wyszłam na podświetlony korytarz. W całym domu panowała zupełna cisza, wiadomo wszyscy śpią. Tylko nie ja. Doczłapałam do kuchni, halogeny umieszczone na szafkach, rzucały mi wystarczająco dużo światła, żebym mogła odnaleźć lodówkę i wyjąć z niej butelkę chłodnej wody. Może jestem chora? Przyłożyłam grzbiet lewej dłoni do czoła.- Nie. Co się do diabła ze mną dzieje? Nie mogę spać i na dodatek gadam sama do siebie.
W pewnym momencie do moich uszu dobiegł dźwięk wkładania klucza do drzwi, a bynajmniej próba zrobienia tego. Chłopcy i dziewczyny śpią na górze, a w dodatku jest prawie w pół do trzeciej rano. Kto to?! Nie wiele myśląc, chwyciłam w swoje dłonie pierwszą lepszą patelnię z suszarki i przemieszczając się po cichu na palcach, stanęłam w przejściu między kuchnią, a korytarzem prowadzącym do wyjścia. No to czekamy.  Ten ktoś, który próbował dostać się do domu, w końcu dopiął swego. Ścisnęłam mocniej rączkę od patelni. Drzwi się zamknęły. Kątem oka obserwowałam, jak zakapturzona postać powoli się do mnie zbliża. W momencie, kiedy była już obok mnie, zaczęłam głośno krzyczeć i uderzyłam z całej siły patelnią w głowę włamywacza. Mężczyzna upadł na podłogę, prawdopodobnie tracąc przytomność. Po chwili usłyszałam jak kilka par stóp zlatuje po schodach, po czym w korytarzu zapaliło się światło, a ja mogłam zobaczyć twarz włamywacza. Patelnia z hukiem uderzyła o posadzkę, wypadając z moich rąk. Co ja najlepszego narobiłam?!
- Co się stało?!- krzyknął Liam. Podniosłam swój wzrok na schody, na których teraz stali chłopcy razem ze swoimi dziewczynami.
- Ja...Bo...On...I ja...- jąkałam się.
- Przenieście go do salonu.- zarządziła El, przerywając moje męki. Chłopcy posłusznie wykonali jej polecenie, a ja razem z dziewczynami ruszyłam za nimi. Cała roztrzęsiona, usiadłam na fotelu, naprzeciwko kanapy, na której teraz leżał nieprzytomny chłopak. Nie reagowałam na otoczenie. Po prostu w ciszy przyglądałam się jego twarzy. Niewinne, ale wyraźne rysy twarzy, pudrowa karnacja, wąskie, kremowo-różowe usta, niezbyt duży nos, ciemne brwi, a do tego długie blond kosmyki opadające na czoło. Uderzyłam patelnią Niall'a Horan'a we własnej osobie. W momencie do moich oczu napłynęły łzy, a ja wybuchnęłam głośnym płaczem. Harry szybko do mnie podszedł i objął ramieniem, próbując mnie uspokoić. Moje łzy okazały się zbawienne, bo blondyn zaczął powoli otwierać oczy i podnosić się.
- Ała!- opadł z powrotem na poduszki- Moja głowa. Co się stało?
- Też byśmy to chcieli wiedzieć stary.- stwierdził Zayn, patrząc na mnie mnie pytającym wzrokiem.
- Coś ty zrobiła Gem?- zapytał Harry, a ja ponownie wybuchnęłam płaczem.
- Bo.. ja...tak...
- Hej. Spokojnie.- Niall podniósł się z sofy i powoli do mnie podszedł, kucnął przede mną i starł moje łzy swoimi kciukami.- Nie płacz już. Nie mam bladego pojęcia dlaczego walnęłaś mnie patelnią, ale na pewno miałaś jakiś powód. Nic mi się nie stało, jestem cały. Nic się nie stało. A teraz wybaczcie.-wyprostował się.-  Jestem zmęczony, trochę obolały i chce mi się spać. Pogadamy jutro. Dobranoc.
- Ty też powinnaś iść spać Gem. Jak my wszyscy.
Harry odprowadził mnie do mojego pokoju i położył do łóżka, ale ja dalej nie mogłam spać. Jestem idiotką i mistrzynią robienia dobrego pierwszego wrażenia.
~~~~~~~~~~~~~~~~
- Gemma. Gem. Siostra!
- Co?- podniosłam głowę we stołu.
- Jak długo spałaś siedząc na krześle z głową na blacie?- zapytał Louis.
- A którą mamy godzinę?
- 8.
- Półtorej godziny.
- A ile w sumie przespałaś tej nocy?- dopytywała się Sophie, stawiając przede mną kubek parującej kawy.
- Dzięki. Półtorej godziny.
- Cóż... Nic dziwnego, ze wyglądasz jak upiór.
- Dzięki braciszku, ty to umiesz podnieść człowieka na duchu.
- To co, powiesz nam co się wczoraj stało?
- Chyba by pasowało Pezz.-zaśmiałam się, poprawiając się na krześle.- No więc nie mogłam wczoraj zasnąć, więc zeszłam do kuchni, żeby się czegoś napić. W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś próbuje się dostać do domu. Wystraszyłam się, bo wy byliście na górze, Niall miał wrócić pod koniec tygodnia, a nie mógł być to nikt inny zwłaszcza, że było koło w pół do trzeciej. No to chwyciłam pierwszą lepszą rzecz, czyli patelnię. Poczekałam i jak się do mnie zbliżył, to z zaskoczenia walnęłam go patelnią. I później tak mnie gryzło sumienie, że nie mogłam spać, więc zeszłam na dół i tu zasnęłam.
- Jak mówiłaś, że jak go spotkasz, to zabijesz, to myślałem, że żartujesz.- zaśmiał się Louis.
- Ja też tak myślałam.- podniosłam się ze swojego miejsca i oparłam się o blat kuchenny.- Nawet nie macie pojęcia jak winna się czuję. Przecież mogłam mu zrobić krzywdę, powinniśmy go zabrać do szpitala, mógł mieć jakiś wstrząs mózgu albo coś. Boże, jaką ja jestem idiotką.
- Nie przesadzaj.- momentalnie odwróciłam głowę w stronę Niall'a, który stał w progu.
- Tak cię przepraszam. Naprawdę nie chciałam zrobić ci krzywdy.
- I nie zrobiłaś. Wiem, ze nie zrobiłaś tego specjalnie, wystraszyłaś się, rozumiem to. Mogłem was uprzedzić, że wracam wcześniej, ale nie wiedziałem, że tu jesteś i chyba bym nie pomyślał, że o tej godzinie ktoś jeszcze będzie siedział i w dodatku zaatakuje mnie patelnią.
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Cóż, nie tak wyobrażałem sobie nasze pierwsze spotkanie, ale mówi się trudno.
- No tak. Pierwsze wrażenie- biję cię patelnią, drugie- wyglądam jak upiór.
- Nie wyglądasz aż tak źle.
- Sorry blondasku, jesteś bardzo miły, ale przespałam dzisiaj zaledwie półtorej godziny i to w dodatku na siedząco z głową na stole, wiem jak wyglądam.- zaśmiałam się.- A teraz na poważnie. Jestem Gemma.- wyciągnęłam rękę przed siebie.
- Niall i wbrew pozorom, miło mi cię poznać.- uścisnął moją dłoń.
- Czyli pierwsze lody przełamane.- odezwała się El.
- To były drugie kochanie. Pierwsze przełamała patelnia.- zaśmiał się Lou.
- Harry.- zwróciłam się do brata.
- Hym?
- Zawieź Niall'a do szpital na prześwietlenie.
- Nic mi nie jest.- zapierał się blondyn.
- Być może, ale ja muszę mieć pewność, bo inaczej nie będę mogła spać po nocach. Harry?
- Tak jest siostrzyczko, ale daj mi najpierw zjeść śniadanie.
- Ok. A co proponujesz?
- O nie! Nie zrobię ci śniadania.
- Proszę.- Nie każ mi wyciągać mojej tajnej broni.
- Nie.- Sam tego chciałeś.
- Proszę.- zrobiłam minę zbitego psa.
- Nie, nie patrz tak na mnie.
- A zrobisz naleśniki?
- Ugh... Jesteś nieznośna.- Wygrałam.
- Też cię kocham braciszku.- Harry pokręcił głową, ale wziął się za robienie śniadania.
- Ej ludzie! Hazza jednak wie jak się czujemy.- zaśmiał się Liam.
- Tak, ale ja musiałem z tym dorastać.
- A ty co? Nie jesteś lepszy.
- Chcesz te naleśniki?- pokiwałam głową- Więc siedź cicho.- spuściłam głowę.
- Oni są tacy podobni, że to aż straszne.
- Nie prawda.- oburzyliśmy się równocześnie, co spowodowało  śmiech u reszty.
Jeszcze nie wygrałeś braciszku. Ja jeszcze nie powiedziałam ostatniego słowa.


~~~~~~~~~~~~~~~~

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 2

~~~~~~~~~~~~~~~~

- Dlaczego ty mi to robisz?!
- Dramatyzujesz.- spojrzałam rozbawiona na Megan, która leżała rozwalona na moim łóżku, w czasie, kiedy ja kończyłam przepakowywanie walizki. Megan Sharper, moja najlepsza przyjaciółka i jedna z najbardziej pozytywnych osób jakie znam. Ta dziewczyna jest drapieżna i jest istnym wulkanem energii, a jej podejście do życia... Patrz na życie przez różowe okulary i bądź sobą, bo każdy inny jest już zajęty. Nie ma większej optymistki niż ona, ale to tylko jedna z wielu rzeczy, za które ją podziwiam. Meg, chociaż nie jest doskonała, to akceptuje, a co więcej kocha samą siebie taką, jaką jest i nikt nie jest w stanie ją zmienić.
- Nie dramatyzuję! Po prostu będę za tobą tęsknić.
- A od czego są telefony i internet, po za tym, może uda  mi się przekonać Hazzę, żebyś wpadła na parę dni.
- Żartujesz? On mnie nie cierpi, z wzajemnością można by rzec.- Zrobiła przy tym tak zabawną minę, że nie mogłam nie wybuchnąć śmiechem.
- Teraz przesadzasz.
- Wcale, że nie i doskonale o tym wiesz.
- Dajmy sobie spokój z tym tematem. Jestem jego ukochaną siostrą, zgodzi się.- powiedziałam, dopinając już moją walizkę. Co prawda Meg i Harry od małego za sobą nie przepadali, ale nie jest aż tak źle, po prostu lepiej nie zostawiać ich samych w jednym pokoju na zbyt długo, bo może się to źle skończyć. Uwielbiają sobie dogryzać i robić sobie nawzajem kawały, a ich zachowanie w stosunku do siebie... No cóż, daje sporo do życzenia. A ta cała ich niechęć do siebie, zaczęła się kiedy byliśmy z przedszkolu. Jednego razu kiedy Meg była u nas razem ze swoją mamą, która była i dalej jest przyjaciółką naszej, Harry obciął jej nożyczkami pół warkocza, a ona w podzięce za ten prezent, ogoliła mu brwi. Właściwie, to do dzisiaj nie wiem, jak na to wpadła i skąd wzięła żyletkę, a dodatkowo nie zrobiła mu krzywdy, bądź co bądź, byliśmy wtedy małymi brzdącami. Dzieci...
- Obiecaj, że będziesz dzwonić i pisać i gadać ze mną na skypie.- powiedziała Meg, przytulając mnie, kiedy stałyśmy na podjeździe mojego domu, obok samochodu Robin'a, który miał mnie zawieść na dworzec.
- Obiecuję i pogadam z Harry'm.
- Nie uda ci się go namówić.
- Jeszcze zobaczymy.
- Wiem lepiej, a teraz leć, bo się spóźnisz na pociąg, do tego swojego durnego braciszka.- skrzywiła się, na co ja się zaśmiałam.
- Jesteś niemożliwa, ale masz rację, lecę. Pa, kocham cię wariatko.
- Ja cię też.
Po tych słowach, ja wsiadłam do samochodu, a Megan ruszyła w stronę swojego domu. 
- Dalej się nie cierpią?- zaciekawił się Robin wjeżdżając na główną ulicę.
- Tak i to się chyba nigdy nie zmieni.
- Pewnie nie.
Reszta drogi na dworzec minęła nam szybko, Rob poszedł kupić ze mną bilet i poczekał, aż wsiądę do pociągu. No to teraz dwie i pół godziny czytania. Do zobaczenia w Londynie!
 ~~~~~~~~~~~~~~~~~
"WITAMY W LONDYNIE I DZIĘKUJEMY ZA SKORZYSTANIE Z NASZYCH LINI!"
Podniosłam się z siedzenia i zabierając ze sobą mój bagaż wyszłam ze swojego przedziału, żeby po chwili stać już na postoju taksówek. No to sobie wybrałam porę. Dlaczego nie mogłam pojechać późniejszym pociągiem? Trafiłam na godzinę szczytu, kiedy popyt na taksówki jest największy. Zawsze popełniam ten sam błąd. Na wolną taksówkę musiałam czekać prawie pół godziny, ale w końcu mogłam usiąść na wygodnym siedzeniu z tyłu typowej, czarnej, londyńskiej taksówki. Podałam kierowcy odpowiedni adres i ponownie zatraciłam się w mojej lekturze. Ta podróż trochę potrwa. Po przejechaniu wszystkich korków, poszło już gładko, ale to nie zmienia faktu, że pod domem należącym do mojego brata i jego czwórki przyjaciół, byłam dopiero po godzinie. Uregulowałam rachunek za przejazd i zabierając ze sobą walizkę, ruszyłam do drzwi frontowych. Dwukrotnie zadzwoniłam na dzwonek. Teraz to tylko się modlić, żeby otworzył Harry. Do moich uszu dobiegły dźwięki zbliżających się kroków, przekręcanie klucza, chwytanie za klamkę i.... Alleluja! 
- Siema braciszku! Tęskniłeś?- uśmiechnęłam się szeroko.
- Gemma!- krzyknął, po czym szybko uwięził mnie w swoim mocnym uścisku.- Co ty tu robisz?
- Tęskniłam?
- Ja też, właź do środka.
Harry przepuścił mnie przez drzwi, po czym wziął ode mnie moją walizkę, żeby odstawić ja pod ścianę. Chłopak objął mnie ramieniem i weszliśmy razem do salonu, gdzie siedzieli przyjaciele mojego braciszka.
- Gemma?
- Jak widać.- zaśmiałam się z ich reakcji. Chłopcy podnieśli się z miejsc i przywitali się ze mną uściskiem, podobnie jak Perrie, Sophie i Eleanor, które również przyjechały do swoich chłopaków. Wiadomo, chcą ze sobą spędzić jak najwięcej czasu, bo kiedy chłopcy są w trasie, nie mają na to za wiele okazji.
- O ile się nie mylę, było was pięciu. Gdzie macie blondyneczkę?- po moim pytaniu, zarówno chłopcy, jak i dziewczyny, spuścili wzrok na swoje palce czy też buty, które nagle stały się bardzo ciekawe. Widocznie nie mieli zamiaru mi odpowiedzieć.- Harry?
- Louis odwiózł go dwie godziny temu na lotnisko. Poleciał do rodziny do Irlandii na parę dni.- powiedział w końcu, uginając się pod moim przenikliwym wzrokiem.
- Żartujesz?- opadłam na fotel.
- Przykro nam.
- Ja nie wiem jak on to robi, ale skutecznie mnie unika.- pokręciłam głową z niedowierzaniem. One Direction ma już prawie trzy lata, a ja dalej nie poznałam Niall'a. Tak wyszło, że zawsze jak ja przyjeżdżałam do Harry'ego, to jego akurat nie było. W pewnym momencie byłam już pewna tego, że on mnie po prostu specjalnie unika, w sumie to właśnie dlatego, tym razem przyjechałam, nie mówiąc im o tym wcześniej, nie dlatego, że chciałam im zrobić niespodziankę, a dlatego, że chciałam sprawdzić Niall'a.- Przynajmniej już wiem, że nie robi tego specjalnie, no chyba, że czyta mi w myślach.- zrobiłam zastanawiającą minę, przez co po pomieszczeniu rozeszły się śmiechy.- Ja go po prostu zabiję, jak go w końcu poznam.
- A tak właściwie, to na ile przyjechałaś?
- A widzisz braciszku. Mam teraz wakacje i zamierzam z wami zostać, do puki nie będziecie mnie mieli dość.
- Czyli jedziesz z nami w trasę.
- Taki miałam zamiar, wiecie wkręcić się w te całe tajniki directionomani i życia w trasie. A po za tym to strasznie się za tobą stęskniłam Hazzuś.
- Ja za tobą też Gem.- zaśmiał się, ponownie mnie do siebie przytulając.
- Będziesz miała okazję w końcu poznać naszego blondaska.- powiedział Louis.
- Dalej nie mogę uwierzyć w to, ze wy się jeszcze nie poznaliście.- wtrąciła Sophie.
- Tak wyszło.- wzruszyłam ramionami.- Ale tym razem nie uda mu się wykręcić.
Zdecydowanie mu się to nie uda.

~~~~~~~~~~~~~~~~

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 1

~~~~~~~~~~~~

Wysiadłam z taksówki, zabierając ze sobą swoją fioletową walizkę, która cała była obklejona przeróżnymi naklejkami i napisami. Jak dobrze być w domu. Rozejrzałam się wokół siebie, stojąc na podjeździe przed domem. Nic się tu nie zmieniło. Ruszyłam w stronę drzwi, ciągnąc za sobą mój bagaż, jednocześnie wygrzebując klucze gdzieś z dna mojej torebki. Po co u diabła mi taka duża torebka?! Zawsze zadaję sobie to samo pytanie, ale nigdy nie pokusiłam się o mniejszą torbę, ale co się dziwić, jestem typową kobietą... ale tylko pod pewnymi względami. Mam cię! Ucieszyłam się w duchu, kiedy moja ręka w końcu dosięgła sporego pęku kluczy. Otworzyłam sobie drzwi i weszłam do środka. Odstawiłam walizkę na bok i ściągnęłam z siebie kurtkę i buty, po czym ruszyłam w stronę kuchni, z której wydobywały się dźwięki rozmowy mojej mamy i Robin'a oraz aromatyczny zapach, obiadu. Ha! Ja to wiem, kiedy wrócić do domu. Stanęłam w progu pomieszczenia i w ciszy przyglądałam się roześmianej twarzy mamy i ojczyma. Byli parą idealną. Robin to dobry i kochający człowiek i daje mojej mamie szczęście. Dopiero kiedy się poznali mama ponownie rozpromieniała, a to wszystko dzięki niemu.
- Tęskniliście?!- krzyknęłam uśmiechając się przy tym oraz zwracając na siebie ich uwagę. 
- Gem!- oboje podnieśli się z miejsc i mocno mnie wyściskali
- Też za wami tęskniłam, ale przestańcie mnie dusić.- zaśmiałam się.
- Dlaczego nie powiedziałaś, ze dziś przyjeżdżasz? Pojechałbym po ciebie na dworzec.
- Daj spokój Rob, jestem dużą dziewczynką i daję sobie radę sama, a po za tym chciałam wam zrobić niespodziankę.
- Udało ci się.- skwitowała mama.- A teraz pokazuj mi tu szybko dyplom.
- A może byś się mnie najpierw spytała o zdrowie czy samopoczucie?- zaśmiałam się.
- Muszę dbać o twoją edukację kochanie.
- Wiesz, brakowało mi tego twojego matkowania. Proszę.- wręczyłam jej do ręki świstek papieru poświadczający, iż ukończyłam kolejny rok nauki.
- No ładnie, ładnie, ale zawsze mogło być lepiej.
- Mamo! Jesteś niemożliwa.- zajęczałam, na co kobieta parsknęła śmiechem, podobnie jak ojczym.
- Spokojnie, gratulacje kochanie.- ponownie mnie uściskała.- A teraz siadaj, pewnie jesteś głodna.
- A żebyś wiedziała. Uwielbiam uniwerek, ale nie ma tam obiadków mamusi.
- Widzisz? Powinnaś częściej przyjeżdżać, ale spokojnie teraz przez trzy miesiące najesz się za wsze czasy.
- Właściwie...
- Czy ja o czymś nie wiem?- spojrzała na mnie tym swoim przenikliwym spojrzeniem, kiedy stawiała przede mną talerz zupy.
- W poniedziałek rano wyjeżdżam.- oświadczyłam.
- Gdzie i dlaczego?- wtrącił Rob.
- Do Londynu, stęskniłam się za Harry'm, a oni od poniedziałku mają tygodniową przerwę, więc to wykorzystam.
- A kiedy wracasz?
- Tego jeszcze nie wiem, zależy ile ze mną wytrzymają, ale myślę, że nie prędko.
- Czyli pojedziesz z nimi w trasę?
- Taki mam zamiar. Chcę spędzić trochę czasu z moim braciszkiem. Mam nadzieję, że się nie obrazicie.
- Jasne, że nie kochanie. Rozumiemy cię, nam też brakuje Harry'ego. Jeśli jest okazja, to ją łap.
- Mamo?
- Głupie pytanie córeczko.- powiedziała, obejmując mnie ramieniem.- Jedź, a w sumie to może przywiozłabyś mi go na parę dni jak będą mieli następną przerwę w trasie.
- Postaram się.
- No to jedz szybciutko i pomożesz mi w ogrodzie.
- Ale mamo, dopiero wróciłam do domu.- zajęczałam.
- I za chwilę cie nie będzie. Muszę cię trochę wykorzystać, puki jeszcze mogę.
- Mówię to po raz kolejny. Jesteś niemożliwa, wiesz?
- Też cię kocham córeczko.- powiedziała, wychodząc z kuchni.
- Jak ty z nią wytrzymujesz?- zwróciłam się do Robin'a, kręcąc z niedowierzaniem, a jednocześnie rozbawieniem, głową.
- Codziennie zadaję sobie to samo pytanie.- zaśmialiśmy się oboje.
Mama należy do najwspanialszych osób, stąpających po tym świecie. Nie wyobrażam sobie życia bez niej, wiadomo, czasami się kłócimy i nie zgadzamy ze sobą, ale nie jest dla mnie tylko mamą, ale też przyjaciółką, po za tym, dobra kłótnia nie jest zła, stajemy się silniejsi. Myślę, że każdy chciałby mieć taką mamę jak mam ja. Wyluzowana, spokojna, miła, piękna, umie obsługiwać się twitter'em, zna się na modzie i można z nią pogadać o wszystkim, nie będzie cię oceniać, tylko wesprze i postara pomóc, doradzić coś. Czego chcieć więcej?
Zjadłam obiad i umyłam po sobie naczynia, po czym poszłam się przebrać i posłusznie ruszyłam do ogródka, żeby pomóc mamie. Ona ma bzika na punkcie tego swojego ogródka. Ale to dobrze, zawsze mnie zaganiała do pomocy, przez co mocno się ze sobą zżyłyśmy, a ja dodatkowo nauczyłam się paru rzeczy na przyszłość. Właściwie, to jej zamiłowanie do roślinek, to chyba już mi się udziela. W akademiku mam z dwadzieścia różnych kwiatków w doniczkach, a pokoik ma jakieś 12m2 , więc sami rozumiecie... Pracowałyśmy do późnego popołudnia, a może już nawet powinnam powiedzieć wieczora, byłam wykończona, ale zrelaksowana jak nigdy.
- A!- wyrwałam się, prawie podskakując na swoim krześle, kiedy jedliśmy kolację.- Zapomniałam wam powiedzieć, żebyście nie mówili nic Harry'emu, że przyjeżdżam.
- Ale dlaczego?- zapytał Robin, który był zdziwiony moją prośbą, z resztą podobnie jak mama.
- Chcę mu zrobić niespodziankę.- uśmiechnęłam się do nich szeroko.
- Ty to masz pomysły.- ojczym pokręcił głową z rozbawieniem.
- A skąd wiesz, ze będzie w domu?
- Z internetu, a po za tym rozmawiałam z Lou, a ona jest z nimi prawie cały czas, więc wiesz...
- Niby tak.
- Dobra. Dziękuję za przepyszną kolację i lecę do łóżka, bo jestem wykończona.- powiedziałam, podnosząc się z krzesła.
- Dobranoc Gem.
- Śpij dobrze kochanie.
- Wy też.- uśmiechnęłam się, przytulając ich do siebie.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam na siebie piżamę i położyłam się do łóżka z zamiarem sprawdzenia sobie jeszcze laptopa, ale kiedy przyłożyłam głowę do poduszki, momentalnie zasnęłam. To był długi dzień, zasłużyłam na sen.


                                                                     ~~~~~~~~~~~~

No i mamy pierwszy rozdział!
Jest króciutki, ale ja już tak mam, że rozkręcam się z każdym kolejnym rozdziałem, jak to można zauważyć na moim pierwszym blogu, na którego serdecznie zapraszam.
A jeśli już jesteśmy przy pierwszym blogu, to jestem właśnie w trakcie pisania go i będzie on moim priorytetem.
Założyłam sobie tego bloga, bo według mnie Gemma i Niall, byliby idealną parą, jestem Nemma/Giall Shipper. A nie uwierzycie jakie było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłam ten artykuł na gwiazduniach.
LOL! Jestem jasnowidzem! ;)
Ale tak na serio, to na angielskich stronach jest dość sporo informacji na ten temat...
Dobra, dobra... Trochę się rozpisałam.
W każdym bądź razie, mam nadzieję, że rozdział się podoba.
Do następnego.
Charlie xx